ĆHINNA KATHA



Opowiadania i przypowieści
Bhagawana Śri Sathya Sai Baby




Wybór uzupełniony o wypisy z Sanathana Sarathi








Stowarzyszenie Sathya Sai
Opole 1997






Spis treści

  Od tłumacza
Wyjątkowy skarb ludzkiego rodzaju
Bóg objawia się zwierzętom i ptakom
Matka Kali błogosławi Ramakrisznę
Synowie
Właściwy adres
Jak daleko do Wajkunty?
Dharma popłaca
Lekcja Śiwy
Dwie kusicielki
Pragnienie śmierci
Bóg ulega kaprysom wielbicieli
Przestraszony gość
Policzek Ramy
Kara pieniężna czy ghi
Skrucha psa
Język i oko
Nareszcie tytuł
Dary
Najchwalebniejszy wybór
Zatrzymajcie się! Stop! Wracajcie!
Chciał tego
Rawana jako Rama
Mile widziana klątwa
Rama i bramin
Przykład determinacji
Znaczenie stóp Pana
Kriszna i Draupadi
Nawrócenie św. Pawła
Wibracje z otoczenia





Od tłumacza: Ćinna katha w języku telugu znaczy małe opowiadanie, a w sanskrycie opowiadanie (katha) wyjęte z (ćhinna) większej całości. Są to historyjki wtrącane przez Sathya Sai Babę dla zilustrowania nauk wygłaszanych w postaci dyskursów. Trzon niniejszego zbiorku stanowi wybór z książki Chinna Katha, ale sześć końcowych opowiadań pochodzi z miesięcznika Sanathana Sarathi, co zostało zaznaczone odpowiednimi odnośnikami na końcu każdego tekstu. W stosunku do broszurki z 1997 r. w tej wersji poprawiłem wszędzie pisownię wyrazów sanskryckich i w niektórych miejscach sam tekst.
KMB [2002.12.29]    




Wyjątkowy skarb ludzkiego rodzaju


Mówi się, że w czasie bitwy na Kurukszetrze, która trwała 18 dni, umysł Wjasy dręczyła rozterka, ponieważ obie walczące strony reprezentowały jego ród. Ciężko mu więc było znosić bratobójczą rzeź! Pewnego dnia był tak przejęty wyrzutami sumienia, że popędził na przesiąknięte krwią pole, gdzie miał się właśnie zacząć kolejny dzień holokaustu. Śpiesząc tam zobaczył na ziemi uciekającego w panice pająka! ,,Co ci tak pilno?" — spytał mędrzec. Pająk zbiegł z drogi, wdrapał się na przydrożne mrowisko i z tego wzniesienia odpowiedział: ,,To nie wiesz, że zaraz tędy przejedzie wojenny rydwan Ardźuny?! Jeśli dostanę się pod jego koła, to już po mnie!" Wjasę rozbawiła ta odpowiedź. ,,Żadne oko nie zapłacze, jeśli umrzesz! Świat nie dozna straty, gdy zginiesz! Nie pozostawisz po sobie próżni, kiedy cię zabraknie!" — zauważył. Zniewaga ta dotknęła pająka do żywego. Zatrząsł się z wściekłości i wyrzucił z siebie: ,,Jak to? Jesteś nadętym mędrcem! Wyobrażasz sobie, że kiedy ty umrzesz, będzie to wielka strata, podczas gdy nikomu nie zabraknie mnie. Ja także mam żonę i dzieci, których kocham; ja też mam dom i zapasy jedzenia; ja też lgnę do życia równie kurczowo, jak wy ludzie. Odczuwam głód, pragnienie, smutek, ból, radość, zachwyt i cierpienie rozłąki z najbliższymi. Świat jest tak samo we mnie i dla mnie, jak w ludziach i dla ludzkich oraz innych istot".

Wjasa nic nie odpowiedział tylko spuścił głowę i odszedł mamrocząc pod nosem: samanjam etat paśubhir narani, rzeczy te są rzeczywiście wspólne dla ludzi i zwierząt, i owadów, i robaków. ,,Ale — powiedział do siebie — dociekanie Ostatecznego, tęsknota do Piękna, Prawdy i Dobra, świadomość Jedności wszystkiego — te atrybuty Mądrości są wyjątkowymi skarbami rodzaju ludzkiego" — i poszedł swoją drogą.  

16/17



Bóg objawia się zwierzętom i ptakom


Są ludzie, którzy przynoszą ci łzy, gdy odchodzą; są inni, którzy przynoszą łzy kiedy wchodzą ci w drogę! Trzeba ich unikać. Bóg objawia się raczej zwierzętom i ptakom niż człowiekowi, który zszedł na złe drogi. Niedawno w Dharmavaram w kierunku stacji kolejowej jechał powóz wyładowany ludźmi i bagażem, a woźnica bezlitośnie bił konia po zadzie i grzbiecie, aby biegł śpieszniej. Drogą tą przechodził stary brodaty człowiek o jasnych włosach i różanej cerze. Kierując się do woźnicy rzekł: ,,Hejże! Nie trzymaj lejc tak mocno. Poluzuj je, trzymaj je lekko! Wtedy koń pobiegnie szybko". Woźnica odparował: ,,Bądź cicho! Znam swego konia lepiej". Jeden z ludzi wewnątrz pojazdu powiedział: ,,Czy wiesz, kto to jest?" Woźnica odpowiedział: ,,Nie dbam o to!" Potem woźnica usłyszał głos (tym razem mówił koń): ,,Jest to Kriszna, który kierował końmi zaprzęgniętymi do rydwanu Ardźuny. On wie wszystko o koniach!" Woźnica pomyślał, że głos należał do któregoś z jego pasażerów. Odpowiedział zaglądając do pojazdu: ,,Może i on wie wszystko o koniach Ardźuny, ale cóż może wiedzieć o moim?"

44/45



Matka Kali błogosławi Tenali Ramakrisznę


Pewnego razu Tenali Ramakriszna, słynny poeta Andhry, humorysta i filozof, zabłądził przechodząc obszar gęstej dżungli. Wiecie, że żył w czasie panowania słynnego władcy Krisznadewy Raji z dynastii Widźianagara, około 1500 r.n.e. Był on przywiązany do dworu i szanowano go jako mądrego i bystrego ministra. Kiedy tak wędrował w rozpaczy po dżungli napotkał starego mędrca. Ramakriszna podbiegł i upadł mu do stóp w wyrazie szacunku. Zapytał mędrca jak mógł trafić do tego dzikiego lasu. Mędrzec powiedział: ,,Wciągnęła cię tutaj ta sama tajemnicza siła, która i mnie skierowała do tego miejsca. Nadeszła chwila, w której muszę porzucić ciało, które tak długo zajmowałem! Jako mój talizman i skarb dam ci teraz inicjację mantry, którą recytowałem przez wszystkie te lata". Była to mantra Matki Kali, a wyszeptał on ją do ucha Ramakriszny.

Ten wielki dar przepełnił Ramakrisznę radością; poszedł do świątyni Matki, głęboko w ostępach dżunglii, i solennie medytował o zjednanej mantrą Matce. Pewnego dnia o północy do świątyni przyszli tubylcy, leśni ludzie Koja, którzy przynieśli kozła zamierzając uczynić zeń ofiarę, aby zadowolić Matkę i sobie Ją zjednać. Ramakriszna ukrył się za figurą i kiedy nóż miał spaść na szyję ofiary wykrzyknął: ,,Jestem Matką wszystkich żywych istot — włącznie z wami. Jeśli zabijecie moje dziecko, przeklnę was, nie mogę wam błogosławić!" Wierząc, że mówiła to Kali, Koja odstąpili od zamiaru zabicia i odeszli.

Teraz sama Kali przejawiła się Ramakrisznie; spytała co chciałby od Niej otrzymać! Była zadowolona z jego sadhany. ,,Które chcesz?" spytała trzymając w jednej ręce talerz ryżu z twarogiem, a w drugiej talerz ryżu na mleku. Przed zdecydowaniem się, o który talerz poprosić, chciał wpierw poznać skutki zjedzenia każdej z potraw. Kali wyjaśniła mu: ,,Ryż z twarogiem zapewni ci bogactwo i dostatek materialny; ryż mleczny uczyni cię mądrym uczonym. Teraz wybieraj". Ramakriszna pomyślał: ,,Nie jest dobrze być głupcem posiadającym wielkie bogactwa; ani uczoność nie napełni żołądka trzy razy na dzień". Był bystry! Spytał więc jeszcze o jedno: ,,Widzę dwa talerze przed sobą. Nim wybiorę powiedz mi, jak każde z nich smakuje".

Roześmiała się i powiedziała: ,,Jakże mogę opisać smak i przekazać ci różnicę? Będziesz musiał spróbować je sam" i dała mu w tym celu oba talerze.

Pomysłowy Ramakriszna pośpiesznie włożył do ust zarówno twaróg, mleko jak i cały ryż z obu talerzy i udało mu się to połknąć!

Kali zmartwiała i wykrzyknęła, że jego impertynencja musi spotkać się z surową karą. Ramakriszna przyznał się do błędu i zgodził się przyjąć karę, którą zaproponuje. Ale czy może kara Matki zniszczyć dziecko, jakkolwiek karygodny nie byłby postępek dziecka? ,,Moje orzeczenie z pewnością zachowa cię [przy życiu], nie drżyj więc" — powiedziała Kali. Teraz oznajmiła swój wyrok następująco: ,,Stań się wikatakawi". Innymi słowy: ,,Bądź mądrym błaznem, mającym wielkie wpływy na dworze, gromadzącym wielkie dobra i udzielającym dobre rady wszystkim, którzy się do ciebie zwrócą".

Bóg kocha tych, którzy mają zaufanie do siebie samych i odwagę wynikającą z przekonania oraz którzy chwytają każdą sposobność poprawienia swego duchowego stanu posiadania.  

69/71



Synowie


Kiedy Jezus Chrystus wszedł w obręb Świątyni w Jerozolimie i zobaczył ludzi składających Bogu w ofierze gołębie i inne ptaki i zwierzęta, uwolnił ptaki i potępił akty przelewania krwi. Kapłani i uczeni w pismach opierali się jego działaniom i uzasadniali, że Bóg w którego wierzyli, przyjmował ofiary i był w ten sposób zjednywany. Chcieli od niego dowodów, że ma prawo wtrącać się w nakazy religii. Chrystus opowiedział im przypowieść. Był gospodarz, który miał dwóch synów. Poprosił swego pierwszego syna aby poszedł na pola i doglądał ich zanim plony nie będą gotowe do zbiorów. Syn nie posłuchał go. W tej sytuacji zwrócił się do drugiego syna, a ten chętnie się zgodził. Jednak drugi syn, przekalkulowawszy później ile takie pilnowanie wymaga zachodu i nieprzespanych nocy, nie wykonał polecenia ojca. Pierwszy syn pożałował odmowy wykonania polecenia; poszedł i pilnował zbiorów. Chrystus zapytał: który z tych dwóch zadowolił bardziej ojca — syn który wyraził zgodę w słowach i nie poparł tego czynem, czy ten który nie posłuchał w słowach, ale wypełnił czynem? ,,Możecie być posłuszni w słowach ale nieposłuszni w działaniu. Mój czyn ujawnia, że postępuję zgodnie z nakazami Boga. Sami jesteście swoimi własnymi świadkami mogącymi potwierdzić albo nie, że działacie zgodnie z nakazami Boskiego Ojca. Mam większe prawo niż wy, ponieważ wasze czyny wskazują, że nie stosujecie się do Jego poleceń, podczas gdy mój czyn dowodzi, że ja się stosuję".  

101/102



Właściwy adres


Bracia Pandawowie i ich żona [Draupadi] byli wielbicielami dużego kalibru. Kiedy Draupadi, ich królowa, była upokorzana i publicznie pozbawiana czci przez ich kuzynów w halu Królewskich Zgromadzeń, nie wzywała swoich małżonków, nieustraszonych bohaterów wielu bitew, uzbrojonych w wiele boskich łuków i maczug. Wezwała Krisznę, ponieważ wiedziała, że jest On jej najbliższym Krewnym, Tarczą i Mieczem.

W wiele lat później, zażartowała, że wówczas Kriszna przybył raczej nieśpiesznie z odsieczą. Ale Kriszna poprosił aby powtórzyła słowa, którymi wtedy Go wzywała. Powiedziała, że zawołała: ,,O Mieszkańcu serc [pasterek] Gopi! O Wędrowcu wśród kwiecistych krzewów Brindawanu! O Rezydencie Dwaraki!" Po tym Kriszna wyjaśnił, że opóźnienie wynikło z niewłaściwego adresu, na jaki skierowała swe modlitwy. Powiedział: ,,Twoje słowa zmusiły Mnie do udania się do Brindawanu i Dwaraki zanim mogłem przyjść do miejsca, w którym byłaś! Gdybyś tylko zawołała: O Mieszkańcu mojego serca, mógłbym natychmiast zjawić się przed tobą!"  

105/106 [oraz (to samo) 128]



Jak daleko do Wajkunty?


Zakładając, że masz inteligentny umysł i jesteś wolny od przesądów i uprzedzeń, można przyjąć, iż błyskawicznie rozpoznasz rzeczywistość, ponieważ jest to całkiem prosta rzecz. Musisz tylko być zdolny postrzegać problem w jego podstawowej esencji, nie będąc obciążonym gmatwaniną rozmaitych naleciałości. Pewnego razu w obecności maharadźy i wielkiego zgromadzenia dworzan w holu Durbar (sali audiencyjnej) wielce uczony pandit bardzo pedantycznie przedstawiał opowieść o gadźendramokszy według ,,Bhagawaty". Opisywał jak Pan, słysząc śmiertelne wołanie o pomoc słonia pochwyconego w szczęki monstrualnego krokodyla, pośpieszył z Nieba (Wajkunty) bez zatrzymania się dla zabrania swoich insygniów i broni ani powiadomienia swojej Małżonki dokąd i z jaką się udaje misją. Nagle maharadźa przerwał mu pytaniem: ,,Powiedz mi, pandicie, jak daleko jest do tej Wajkunty?" Uczony pandit był zakłopotany; nie znał odległości. Nie wiedział tego również nikt z innych uczonych obecnych w pałacu.

Ale służący, który wachlował króla od tyłu tronu, zaproponował odpowiedź, o ile zostanie mu wybaczona jego impertynencja. Pandit był zaszokowany jego bezczelnością, ale maharadźa pozwolił mu mówić. ,,Wasza Wysokości! Wajkunta jest tak daleko, jak można jeszcze usłyszeć wołanie słonia" — powiedział. Tak. Kiedy udręka w sercu wielbiciela wyraża się krzykiem, albo jękami, albo wzdychaniem, Pan jest odległy zaledwie tak, jak daleko ów dźwięk może sięgnąć; jest On zawsze w pogotowiu, nasłuchując wołania swoich dzieci. Jego rezydencja, Wajkunta, znajduje się w zasięgu słyszalności każdego wołania, z każdego opanowanego smutkiem serca. Niepiśmienny służący pojął błyskawicznie Wszechobecność i Miłosierdzie Pana.  

113



Dharma popłaca


Armie zebrane przez Kaurawów z ich królestwa i od sprzymierzeńców stały naprzeciwko sił kuzynów Pandawów. Kawaleria i jazda na słoniach oraz piechota — wszyscy niecierpliwie czekali na rozpoczęcie niszczenia wroga; wszyscy główni aktorzy w pełnym rynsztunku i gotowi do walki! Zagrały konchy; niebo rozdarło granie trąb. Powietrze było napięte nadzieją, strachem, niepewnością i gniewem. Krew miliona ciał poczerwieniała i rozpaliła się; serca zabiły szybciej; ramiona pochwyciły broń w śmiertelnym uścisku.

Nagle Dharmaradźa, najstarszy z braci Pandawów, zdjął obuwie, odłożył uzbrojenie, wysiadł ze swojego rydwanu i ruszył w kierunku kohort przeciwnika, w kierunku Bhiszmy — głónodowodzącego wrogich sił. Durjodhana, najstarszy z braci Kaurawów, spośród kuzynów najbardziej odpowiedzialny za wojnę, nieustępliwy przeciwnik Pandawów, zobaczył że Dharmaradźa przechodzi do sędziwego Bhiszmy. Przepełniła go radość; domyślał się, że Dharmaradźa zdecydował się na poddanie, wszak z natury był on przeciw rozlewowi krwi i walkom.

Czterej bracia Dharmaradźy byli zdumieni. Bhima, nieustraszony bohater setki walk z Kaurawami, osoba najbardziej rwąca się do walki, poczuł się odarty ze zwycięstwa. Przypomniał sobie wiele przypadków, kiedy Dharmaradźa przeszkodził zrewanżowaniu się Kaurawom. Bał się, że przeprosi on i wycofa się jak tchórz z krwawej gry wojennej. Ardźuna, straszny łucznik, przyglądał się zdradzie brata z przerażeniem i złością. Bliźniaki Nakula i Sahadewa osłupieli w swej bezradności.

Pan Kriszna analizował sytuację z siedzenia woźnicy rydwanu Ardźuny, który znajdował się na czołowej linii armii Pandawów. Dał znak tej czwórce, aby poszli w ślady brata i uczynili to co on. Powiedział: ,,Przez wszystkie te lata szanowaliście go i szliście w jego ślady. Zróbcie tak i teraz. Nie wahajcie się; nie wątpcie". Dharmaradźa był samym ucieleśnieniem dharmy (prawości). Nigdy nie postąpił hipokrytycznie albo wbrew Wedom; nigdy nie postawił złego kroku. Poszedł prosto do Bhiszmy i upadł mu do stóp. Stojąc przed nim ze złożonymi rękami i pochyloną głową prosił: ,,Dziadku! Nie mieliśmy możliwości doświadczyć miłości ojca; zbyt wcześnie odszedł. Tyś nas wychował od dziecka z miłością i dbałością i uczyniłeś z nas takich, jacy dziś jesteśmy. Nie mamy prawa walczyć przeciwko tobie; ale los uknuł byśmy stanęli teraz w walce z tobą. Miej proszę litość nad nami; pozwól nam podnieść naszą broń przeciwko sobie".

Bhiszma był naturalnie oczarowany i rozradowany skromnością i prawością Dharmaradźy; niezwykły bieg jaki przyjęło przeznaczenie napełnił jego oczy łzami. Pobłogosławił go i powiedział: ,,Dharmaradźo! Trzymasz się dharmy mimo pokus, jakie stawia przed tobą sytuacja. Jakże szlachetny przykład dajesz światu! Ta sama dharma, której się trzymasz, da ci zwycięstwo".

Następnie, Dharmaradźa i bracia przeszli do generała Drony, nauczyciela-bramina, który nauczał sztuki łuczniczej zarówno Kaurawów jak i ich kuzynów, Pandawów. Dharmaradźa upadł także do jego stóp i poprosił: ,,Wielce szanowany Nauczycielu! Wszyscy pięcioro jesteśmy twoimi uczniami; jakże bez łamania prawości możemy skierować armie przeciwko naszemu Nauczycielowi? Czas poszedł zaprawdę opacznie. Wybacz nam to zło. Pozwól nam wystąpić w bitwie przeciwko tobie". Widać było, że Dronę, aćarję (nauczyciela), poruszyła ta prośba. ,,Ach! Jak wielki i dobry jest ten Dharmaradźa! Nawet w takiej chwili, kiedy mają zostać wypuszczone psy wojny, aby rozprzestrzeniać śmierć i przemoc, trzyma się on nakazów dharmy!" Droną wstrząsnęła ta myśl. Ujął on Dharmaradźę za ręce i powiedział: ,,Synu! Jesteś droższy mi niż Aśwathama, ponieważ przyciąga mnie do niego tylko obowiązek, podczas gdy do ciebie przyciąga mnie miłość. Wszyscy jesteście moimi synami, ponieważ kocham was jako takowych. Wasza prawość z pewnością da wam zwycięstwo nad potęgą".  

120-122



Lekcja Śiwy


Śiwa jest najwyższym przykładem łagodnego usposobienia! Zgodnie z Puranami, skład członków rodziny Śiwy jest niezwykły. Mimo to, każdy z nich jest tak spokojny i żyje bez podniet, że Boska Rodzina trwa w nieustającym pokoju i zgodzie. Śiwa ma węże na swoich ramionach, wokół szyi, na głowie, wokół bioder! Jeden z jego synów, Kumara, jeździ na pawiu, który jest atrakcją dla węży. Inny jeździ na myszy, która jest pokarmem dla węży! Jeden z synów ma głowę słonia, co wznieca apetyt lwa, który z kolei jest wierzchowcem używanym przez Durgę, żonę Śiwy. Durga zaś jest tak nierozdzielna od męża, że stanowi lewą połowę ciała samego Śiwy. Lew również nie jest z natury przyjazny Bykowi, którego sam Pan Śiwa używa jako wierzchowca! Śiwa posiada Ogień jako Centralny Punkt swoich Brwi, a Wodę (rzekę Gangę) na swej głowie, a oba te żywioły są niezgodne! Wyobraźcie sobie jak kochające, jak chętne do współpracy muszą być wszystkie składniki, aby życie na Kajlasie biegło gładko i szczęśliwie!

Wszystko to zależy od umysłu i jego właściwej dyscypliny. Broń Miłości rozbroi każdego przeciwnika. Miłość rodzi Miłość. Odbija się — reakcją na nią jest Miłość. Zawołajcie ,,Miłość", a echo z serca innej osoby zabrzmi również ,,Miłość".  

122/123



Dwie kusicielki


Są dwie kusicielki, które wabią młodzież ku próżności i frywolności, sprowadzając ich na ścieżkę ruiny. Jedna z nich to Pani Kino, a druga Pani Powieść. Film kala i psuje; zanieczyszcza młode i niewinne umysły; naucza przestępczości, przemocy i pożądania; niszczy podstawy humanizmu i degraduje je do bestialstwa. Nawet mnisi w brunatno-żółtych sutannach są stopniowo ściągani do grzechu jego zdradzieckim wpływem.

Pani Powieść także podobnie psuje sprośnymi obrazami i bestialstwem. Obie one prowadzą młodych ludzi w dziczę rozpusty. Nie wiedzą one, ani nie chcą wiedzieć, jak kształtować młodych na obywateli liczących na siebie, mających zaufanie do siebie samych i znających siebie.  

131



Pragnienie śmierci


Był sobie drwal chodzący codziennie do lasu po wiązkę opału, którą sprzedawał w sąsiedniej wsi za psie grosze, które wystarczały zaledwie na tyle, by utrzymać żonę i dzieci przy życiu. Pewnego poranka, kiedy wychodził ze swojej chaty, żona przypomniała mu, że następnego dnia jest Jugadi (święto Nowego Roku). Prosiła go, aby nazbierał cięższą niż zwykle wiązkę, żeby mogli otrzymać dodatkowych kilka paise (groszy), które pozwolą dać dzieciom po porcji słodkiego ryżu. Mężczyzna przytaknął ruchem głowy i poszedł. Udało mu się nazbierać wielką wiązkę, ale z tym ciężkim ładunkiem na głowie wkrótce opadł z sił. Nim doszedł do wioski zmuszony został do złożenia wiązki na ziemi. Zaczął rozmyślać nad swoim smutnym położeniem. Utracił całą dotychczasową chęć do życia. Zaczął wzywać Anioła Śmierci, Mrytjudewatę, aby go wyzwolił. Wołał ,,O Śmierci! Czy nie masz dla mnie litości? Czy już o mnie zapomniałaś? Jakże pragnę umrzeć i uciec od tej codziennej harówki!" Anioł Śmierci użalił się nad nim i pojawił się, by spełnić jego życzenie. Lecz drwal nagle wycofał się — sprytnie zmienił powód wezwania Anioła. Nie pragnął umierać, chociaż w rozpaczy wołał śmierć o pomoc. Powiedział: ,,Nie. Nie. Nie ma tutaj nikogo, kto mógłby mi pomóc podnieść tę wiązkę na głowę, dlatego zawołałem ciebie na pomoc. Był to jedyny powód mojego wzywania. Proszę, pomóż mi podnieść ten ciężar i włożyć na głowę; muszę wkrótce dotrzeć do wioski!" Ponieważ człowiek jest wrodzenie nieśmiertelny, unika śmierci. Wola życia jest bardzo silna, o wiele mocniejsza od pragnienia śmierci.  

133/134



Bóg ulega kaprysom wielbicieli


Musieliście słyszeć wiele opowiadań o garwa bhangam, gaszeniu próżności i egoizmu przez Pana. Pewnego dnia Ańdźaneja [Hanuman] pojawił się w ogrodzie na skraju Dwaraki. Kriszna, który usłyszał o figlach dziwnej małpy, kazał Garudzie pójść i przegnać zwierzę poza granice miasta. Garudzie to się nie udało, mimo że wziął ze sobą później do walki całą armię. Jego pycha została poskromiona. Kriszna posłał przezeń wiadomość do małpy, która oświadczała, że jest Ańdźaneją, żeby raczyła przyjść do Dworu Kriszny. Ale Ańdźaneja uznawał tylko Ramę i mógł podporządkować się tylko Ramie. Dlatego Kriszna musiał posłać kolejną wiadomość, że Rama wzywa go do sali audiencyjnej! Oddanie zmusza Pana do poddania się kaprysom swoich sług. Ańdźaneja pośpieszył, by zobaczyć Ramę; Kriszna udzielił mu darśanu (widzenia) samego Ramy!  

137



Przestraszony gość


Pewien człowiek miał żonę i syna, którzy nie bardzo zgadzali się z jego dobroczynnym i gościnnym charakterem. Któregoś dnia, kiedy przyprowadził gościa i szykował się, by go nakarmić, żona i syn przygotowali podstęp. Gdy pan domu wyszedł do sklepu na rogu ulicy, aby kupić talerz liściowy dla gościa, żona napędziła przybyszowi wiele strachu mówiąc: ,,Jaka szkoda, że ze wszystkich ludzi dziś akurat ty trafiłeś do jego pułapki! Mój mąż codziennie przyprowadza jakiegoś biednego człowieka niby to na posiłek, ale w rzeczywistości daje każdemu porządne lanie kijem wtedy właśnie, kiedy zabiera się do jedzenia podanej przeze mnie strawy. Wierzy on, że zadość uczyni to jakiejś niesprawiedliwości, której doznał od kogoś w poprzednich wcieleniach". Gość pomyślał, że najlepiej będzie uciec przed zgrożeniem. Gdy gospodarz domu wrócił z talerzem liściowym, on czmychał już za róg ulicy. Żona powiedziała mu, że gość okazał się bardzo szczególnym osobnikiem, gdyż zażyczył sobie kija, aby pójść do źródła umyć nogi, ale nim przyniosła dlań kij, stracił cierpliwość i wyszedł obrażony. Pan domu wziął więc kij i trzymając go w ręce pobiegł za gościem krzycząc do niego ,,Poczekaj, poczekaj!" Tamtego to utwierdziło w przekonaniu, że miał zostać pobity i biegł coraz szybciej, aż zniknął z widoku.  

137/138



Policzek Ramy


Był handlarz, któremu nauczyciel nakazał powtarzanie Imienia Pana. Tłumaczył się, że nie ma czasu, aby siedzieć i je powtarzać, gdyż sklep zajmował mu wszystek czas i pochłaniał całą energię. Musiał też każdego rana chodzić nieco poza wieś w odpowiedzi na zew natury. Tracił na to około pół godziny. Guru polecił mu więc wykorzystać ten czas na codzienną smaranę [wspominanie (Imienia)]. Hanuman, wielki bhakta [wielbiciel] Ramy, przelatywał niebem, kiedy zobaczył załatwiającego się handlarza i posłyszał jak powtarza w czasie tej czynności ,,Ram Ram Ram". Rozzłościło go to zuchwalstwo; wszak znieważał on Imię poprzez wypowiadanie go będąc nieczystym. Dlatego uderzył handlarza mocno w policzek i kontynuował swoją podróż do Ajodhji.

Gdy już dotarł przed oblicze Boskiej Obecności i spojrzał na wspaniałą twarz Ramy, zauważył spuchnięty czerwony odcisk ręki na Jego policzku. Zaszokowało to Hanumana, a jego smutek był głębszy, niż da się wyrazić słowami. Rama powiedział: ,,Hanumanie! Nie pytaj Mnie o imię osoby, która otrzymała ten raz. Zawsze przewiduję chwilę nieszczęścia Mojego bhakty i odpowiednio wcześnie interweniuję ratując go. Czy ten biedny handlarz siedzący w kucki poza swoją wioską — kiedy powtarzał Moje Imię a ty leciałeś tutaj — wytrzymałby straszny cios twojej dłoni? Jegomość zginąłby na miejscu. Dlatego, Mój drogi Hanumanie, nadstawiając twarz sam przejąłem uderzenie".  

138/139



Kara pieniężna czy ghi


Pewnego razu przyprowadzono handlarza przed sędzię pod zarzutem sprzedawania zepsutego ghi (klarowanego masła), które było niebezpieczne dla zdrowia. Orzeczenie brzmiało, że ma on za karę do wyboru: albo sam spożyć całą ilość ghi, otrzymać 20 cięgów albo zapłacić 100 warah. Wolał ghi i zaczął je pić ale, nie mogąc już znieść obrzydzenia, wybrał cięgi. Otrzymał około tuzina i nie mógł już więcej wytrzymać. Dlatego powiedział sędziemu, żeby go zwolnili za opłatą. Gdyby tylko zdecydował się na to najpierw, uniknąłby szkodliwego napoju i rozdzierającego bólu. Z powodu swego niezdecydowania musiał zakosztować smrodu i rózgi.  

139



Skrucha psa


Kiedy Śri Rama zdecydował się zakończyć swoją karierę Awatara i szedł ku wezbranej rzece Śaraju. Za korowodem, który mu towarzyszył szedł także pies. Spytany dlaczego przyłączył się do wyprawy powiedział: ,,Pragnę wejść do Nieba z wami wszystkimi. W poprzednim życiu byłem pełnym joginem. Jednak potknąwszy się zszedłem z prostej ścieżki samo-kontroli i stałem się niewolnikiem próżności. Objaśniałem Wedy jak mi się podobało, opacznie ale atrakcyjnie. Stałem się więc tym zwierzęciem, które czerpie zachwyt ze szczekania, kąsania i ujadania. Osoby, które wówczas zachęcały mnie poprzez pochwały, są teraz pchłami i muchami, które gnieżdżą się na mojej skórze i pasożytują na mnie. Pomóż mi Panie uciec od tej zniewagi. Już przepracowałem swoją karmę, przeżyłem już swój wyrok". Oto skutki nieposzanowania wykazywanego względem Wed; studiujcie je z szacunkiem, z nastawieniem na praktykowanie ich nauk. Już samo uchylanie się od praktyki jest wyrazem braku szacunku.  

142



Język i oko


Kiedyś żył pewien mnich, który jako pierwsze dwa stopnie swej praktyki ascezy podjął dwa ślubowania: (1) nie krzywdzić żadnej istoty żywej i (2) nie mówić fałszu. Podczas gdy był zajęty medytacją pod wielkim drzewem w głębi dżungli, prosząc o pomoc Boga w dotrzymaniu tych dwóch obietnic, zobaczył pięknego jelenia uciekającego w przerażeniu przed myśliwymi i chroniącego się w altance za pustelnią. Po kilku sekundach zjawili się myśliwi. Spytali go o jelenia. Biedny mnich znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Gdyby powiedział im, że się ukrył w altance, złapaliby go i zabili. Byłoby to niezgodne z jego pierwszym ślubowaniem. Gdyby powiedział im, że nic nie wie o jeleniu, byłoby to wbrew drugiemu ślubowaniu. Uniknął złamania obu w bardzo sprytny sposób. Powiedział: ,,Oko, które widzi, nie może powiedzieć. Język, który mówi, nie widzi". Myśliwi spokojnie odeszli, a jeleń został uratowany. Mnich nie wypowiedział fałszu.  

161



Nareszcie tytuł


Wiśamitra był zmartwiony, że mimo lat ascezy, jego wielki rywal Waśisztha zwracał się do niego per Radźarszi, a nie upragnionym tytułem Brahmarszi. Z tego powodu pewnej księżycowej nocy zakradł się i ukrył za siedzeniem Waśiszthy z postanowieniem, że kiedy ten zacznie nauczać swoich uczniów, zabije go mieczem, który wziął ze sobą. Siedział niewidoczny pośród krzewów przez chwilę przysłuchując się, co Waśisztha im mówił. Jakież było jego zaskoczenie, kiedy posłyszał jak Waśisztha opisuje cudowne światło księżyca i porównuje je do serca Wiśwamitry: orzeźwiające, jasne, leczące, boskie, uniwersalne, wszech-zadowalające! Miecz wypadł mu z ręki. Wybiegł naprzód i, padając na twarz u stóp rywala, ujął go za stopy. Waśisztha rozpoznał Wiśwamitrę i zwracając się doń ,,O Brahmarszi, wstań", podniósł go i posadził na swoim własnym siedzeniu. Waśisztha wyjaśnił, że nie mógł być nazywany Brahmarszim dopóty, dopóki było w nim ego. Kiedy zeszło nadęcie głowy [pychą] i upadł do stóp swego rywala, stał się uprawnionym do zaszczytu, którego już nie pożądał, a więc nań zasługiwał.  

166/167



Dary


Otrzymałeś życie, abyś szukał i szukał Boga. Dostałeś oczy i wzrok, abyś mógł zobaczyć Najwyższego, Wszechmocną Boskość. Nogi dostałeś, abyś mógł uczęszczać do Świątyni Boga. Dano ci ręce, abyś odprawiał pudźę z kwiatami dla Pana. Dano ci inteligencję, abyś mógł uświadomić sobie, że wszystko, co widzisz wokół jest zjawiskiem chwilowym i przejściowym. Dostałeś usta, abyś wyśpiewywał Chwałę Pana. Uszy dano ci, abyś słuchał pieśni sławiących Chwałę Pana. Dano ci ludzkie ciało, abyś czynił dobro innym ludziom. Powinieneś wprowadzić w czyn zasady i reguły zachowywania się i poddać swoje ego Lotosowym Stopom Boga zamieszkującego serce.  

169



Najchwalebniejszy wybór


Jaksza siedzący na drzewie powstrzymał pięciu braci Pandawów przed wypiciem wody z przyległego jeziora, gdyż każdemu z nich zadał pytanie, a kiedy nie potrafili go zadowolić odpowiedzią, umierali — tak zmarło czterech z nich! Ostatni przyszedł Dharmaradźa, najstarszy z braci. Udało mu się dać poprawną odpowiedź. Dlatego Jaksza powiedział: ,,Dobrze, możesz teraz ożywić i zabrać ze sobą JEDNEGO z czterech braci, którzy leżą tutaj martwi". Dharmaraja miał najcięższy z problemów, ale nie trwało długo zanim wybrał. Nie ożywił on ani Bhimy, ani Ardźuny, chociaż byli dla niego jak jego dwie ręce. Wybrał Nakulę. Jaksza spytał go, dlaczego wybrał właśnie tego. Ten odpowiedział: ,,Ja, Bhima i Ardźuna jesteśmy synami Kunti, zaś Nakula i Sahadewa są synami mojej macochy, Madri. Moja matka ma mnie żywego; tak więc chciałem, aby moja macocha także miała żywego syna. Dlatego wybrałem jednego z jej synów". Jakże szlachetne miał on serce! Jaksza był tak tym zachwycony, że przystał na ożywienie wszystkich czterech i pozwolił im pójść szczęśliwie dalej.  

170




Zatrzymajcie się! Stop! Wracajcie!


Kiedy Rama, Sita i Lakszmana wyjeżdżali do lasu w rydwanie, wypełniając słowo dane przez Daśarathę, Daśaratha pojechał za nimi innym rydwanem i wołał w wielkim cierpieniu z powodu ich odejścia: ,,Zatrzymajcie się! Stop! Wracajcie!" Ale Rama powiedział woźnicy, Sumantrze, ministrowi na dworze Daśarathy: ,,Nie zatrzymuj się. Jedź szybciej". Sumantra tłumaczył, że jest urzędnikiem, który musi słuchać poleceń króla i że może zostać ukarany za nieposłuszeństwo. Rama powiedział mu: ,,Powiesz mu, że nie słyszałeś polecenia". ,,Ale byłoby to kłamstwo" powiedział Sumantra. ,,Nie. Kazał ci wywieźć nas z Ajodhji w tym rydwanie jako król. Teraz każe ci zatrzymać się nie jako władca, ale ojciec przybity smutkiem. Musisz słuchać rozkazów króla, oczywiście. Nie masz natomiast prawa ani obowiązku słuchać ojców załamanych cierpieniem, chcących zobaczyć swoich synów". Rama w ten sposób nauczał Sumantrę prawdziwej dharmy. Człowiek załamany smutkiem nie może mieć właściwej oceny, co jest dobre a co złe.  

172



Chciał tego


Kiedy Babhruwahana, syn Ardźuny, złapał konia, który miał być ceremonialnie ofiarowany w aśwamedzie odprawianej przez Pandawów, nie wiedział że był to jego ojciec, który przyszedł, aby odebrać złapanego konia. Kiedy już się dowiedział, że to przyszedł Ardźuna, podszedł do niego i upadł mu do stóp. Matka, usłyszawszy o spokojnym poddaniu syna, wpadła w gniew z powodu jego tchórzostwa. ,,Jak, będąc kszatriją (wojownikiem), mogłeś oddać bez walki konia, którego sam złapałeś? Niechaj on, nawet jeśli jest twoim ojcem, zdobędzie go na polu walki" — powiedziała. Tak więc odbyła się walka między ojcem a synem i, wierzcie albo nie, Ardźuna padł martwy, kiedy strzały Babhruwahany ugodziły go w pierś.

Syn lamentował nad swoim losem i płakał na głos z powodu nieszczęścia, które wyrządził swojej matce i światu. I wtedy Ulupi, księżniczka Nagów z dolnego świata (z podziemii) pojawiła się w tamtym miejscu i pocieszyła Babhruwahanę i innych obecnych. Opowiedziała prawdziwą historię zdarzenia, która ujawniała fakt, że Ardźuna sam modlił się o taki koniec.

W czasie bitwy na Kurukszetrze Ardźuna wypuścił brahmastrę, najgroźniejszą ze śmiercionośnych broni, w kierunku Bhiszmy, co doprowadziło do jego ostatecznej śmierci. Ale zamiast radości z powodu śmierci potężnego generała sił Kaurawów, Ardźuna był przybity wyrzutami sumienia. Bhiszma z miłością i starannością wychował braci Pandawów po śmierci ich ojca, Pandu, kiedy byli jeszcze dziećmi. Był dla nich pitamahą czyli dziadkiem. Teraz, kiedy osobiście spowodował jego śmierć, Ardźuna przeklinał siebie za ten czyn. Zażyczył sobie wówczas: ,,Niech zostanę zabity przez własnego syna jako zadośćuczynienie za ten niewdzięczny postępek". Ulupi opisała tę historię i wkrótce przywróciła życie Ardźunie dzięki tajemniczym siłom, jakie zgromadziła w dolnym świecie. Każde zdarzenie, które przekazują Purany, chociaż może wydać się absurdalne albo cudaczne, niewytłumaczalne albo niemożliwe, ma głębszy sens i znaczenie.  

173/174



Rawana jako Rama


Rawana próbował wszystkich sposobów, by skłonić Sitę do uległości, do wstąpienia do zenany [części pałacu zarezerwowanej dla pani domu lub żony] i zostania jego małżonką. Straszył ją natychmiastową śmiercią; kusił podarkami i obietnicami. Próbował delikatnych słów i okrutnych tortur. Wreszcie wpadł na doskonały pomysł. Przyjął postać Ramy sądząc, że ona da się zwieźć tą mistyfikacją. Lecz, natychmiast gdy przyjął tę formę, wszystkie złe myśli odpłynęły odeń, a opanowały go same ideały prawości. Tak więc, musiał porzucić ten chwyt jako bezużyteczny.  

177



Mile widziana klątwa


Król Parikszit powiedział: ,,Udałem się do lasu na polowanie. Widzieliśmy wiele dzikich zwierząt, ale rozproszyły się, gdy się zbliżyliśmy. Oddział łuczników, który miałem z sobą, rozpierzchł się w pogoni za nimi. Zostałem sam. Byłem daleko od mojej świty. Byłem wygłodniały i spragniony; spiekota wyczerpała mnie.

Wreszcie odkryłem pustelnię mędrca. Jak się teraz dowiedziałem, nazywał się Samika. Zawołałem kilka razy, aby zwrócić uwagę tych wewnątrz i zdobyć trochę pitnej wody. Nie było odpowiedzi; nikt nie wyszedł. Wszedłem więc sam do środka. Zobaczyłem obojętnego pustelnika, pogrążonego w czymś, co dla niego było medytacją, a dla mnie — skrajnym brakiem szacunku dla mego dostojeństwa i potrzeb. Poczułem coś miękkiego pod stopami. Stwierdziłem, że jest to zdechła kobra. Miałem zatruty rozum. Przyszła mi brzydka myśl — założyłem ją wokół szyi owego mędrca i zachichotałem do siebie, że była to jakaś kara za zaniedbanie mnie. Potem wróciłem do mojego miasta i pałacu.

Ale syn mędrca zobaczył swego ojca ze zdechłą kobrą wokół szyi! Wiedział, że ja to zrobiłem. Dlatego rzucił na mnie klątwę: 'Niechaj król ten umrze od ukąszenia węża za siedem dni od dzisiaj'. Siedem dni! Jakże uprzejmie z jego strony! Mógł przekląć mnie, aby śmierć dosięgła mnie w tamtej chwili. Dał mi siedem dni, aby rozważać o Bogu i przygotować się na rzeczywistość tak, bym mógł osiągnąć Ostateczne! Jakaż wielka to litość! Niewielu ludzi otrzymuje takie zawiadomienie o Śmierci z tygodniowym wyprzedzeniem."  

188



Rama i bramin


Wielu ludzi w Ajodhji dowiedziało się, że Rama udaje się do lasu [na wygnanie]. Jeden z sędziwych i biednych braminów zawołał: ,,Słyszę, że Rama idzie do lasu na 14 lat. Nie wiem czy będę tak długo żył". Z takimi odczuciami stary bramin imieniem Tridźata, wyruszył pieszo w drogę, aby ostatni raz zobaczyć Ramę. Dano człowiekowi oczy nie po to, by patrzył na świat, lecz aby widział Boga. Zdolność widzenia, zatem, powinna być dedykowana Bogu. Mając taki cel stary człowiek, zaznawszy wiele uciążliwości, przybył do Ramy. Cóż w tamtej sytuacji robił Rama? Ten, który w jednej chwili miał być koronowany, niemal w tej samej chwili przygotowywał się, by wyruszyć na wygnanie do lasu. Czy jakaś istota ludzka byłaby zdolna znieść w równowadze ducha taki odwrót fortuny? Czy byłaby zdolna spojrzeć na obie sytuacje w taki sam sposób? Każdy inny niż Rama byłby pogrążony w smutku. Lecz Rama przed udaniem się do lasu zajął się rozdawaniem biednym wszystkich swoich klejnotów i posiadłości. To co powinno być czasem rozpaczy, Rama zamienił na okazję do radości z rozdawania wszystkiego ludziom. Nic nie ma trwałego w ludzkim życiu. Nikt nie wie, kiedy życie dojdzie kresu — gdzie, w jakich okolicznościach. Życie może się zakończyć w dzieciństwie, w wieku dojrzewania, w średnim wieku, bądź w starości. Śmierć jest pewna. Dlatego człowiek powinien uczyć się porzucać przywiązanie do własności.

Rama rozdawał wszystkie swoje rzeczy. Kiedy stary bramin zbliżył się do niego, rozdawał właśnie krowy i meble. Gdy zobaczył to Tridźata, zawołał: ,,Jakimż ucieleśnieniem poświęcenia jest Pan! Zaprawdę jest on nieśmiertelny dzięki postępowaniu zgodnemu z nakazami Wed. Taką nieśmiertelność można zdobyć tylko poprzez poświęcenie, nie zaś przez dobre czyny, potomstwo czy bogactwa. Jest on ucieleśnieniem błogości. Jest on samą formą dharmy." Patrząc na Ramę zawołał: ,,Ramo! Tyś zaprawdę ucieleśnieniem dharmy."

Dharma (prawość) jest oddechem każdego ciała. Poświęcenie jest jednym z elementów tej dharmy. Prema (miłość) jest podstawą dla dharmy i poświęcenia (tjagi). Zatem dharma, tjaga i prema są podstawowe dla każdej istoty ludzkiej. Są one trzema siłami, które uaktywniają ciało, umysł i atmę (duszę).

Widząc wiekowego bramina Rama skinął na niego, aby zbliżył się. Spytał: ,,Po co przyszedłeś, o szlachetny braminie?" Staruszek odpowiedział: ,,Swami! Mam już wiele lat. Dowiedziałem się, że idziesz do lasu na 14 lat. Nie wiem, czy pożyję jeszcze tak długo. Chcę raz jeszcze spojrzeć na twoją wspaniałą twarz, doświadczyć twojej miłości przynajmniej przez chwilkę, dotknąć twoich świętych stóp i wyrównać rachunki mego życia." Rama spytał: ,,Czy nie masz innego pragnienia?" ,,Nie mam żadnego innego pragnienia. Mam trudności w życiu. Ale godzę się z tym, na co zasługuję zgodnie z moją karmą. Nie przejmuję się tym. Chciałbym tylko mieć widzenie ciebie, mówić do ciebie i dotknąć ciebie." Wtedy Rama spytał jaki jest z tych trzech rzeczy pożytek. ,,Darśanam, papanaśanam" (widzenie Pana niszczy wszystkie grzechy), ,,Sparśanam karma wimoćanam" (dotknięcie stóp Pana uwalnia od więzów karmy), ,,Sambhaszanam sankatanaśanam" (rozmowa z Panem rozprasza wszelkie zmartwienia). Staruszek powiedział: ,,Swami! Człowieka prześladują trzy problemy: grzech, skutki jego czynów i smutek. Aby się ich pozbyć potrzebuję widzenia ciebie, kontaktu z twymi stopami i rozmowy z tobą". Rama był nadzwyczaj rad ze słów bramina. Przygarnął go do siebie, objął i spytał: ,,Czy sprawia ci to radość?" Roniąc obfite łzy staruszek powiedział: ,,Nie wiem czym jest niebo. Nie mam pojęcia czym jest Kajlas albo Wajkunta. Lecz w twoich objęciach doświadczyłem ich wszystkich. Jest to moje niebo. Daj mi jakąś jałmużnę. Powrócę na swoje miejsce". Rama powiedział: ,,Dziecko! Skoro tyś mi ofiarował swoją miłość, ja muszę ofiarować ci swoją. Jest to typowe dla miłości — dawaj i bierz. Ponieważ otrzymałem twoją miłość, musisz przyjąć coś ode mnie."

Staruszek nosił w ręce kij. Rama powiedział: ,,Dziecko! poprzez moje dotknięcie otrzymałeś znaczną moc. Zniknęła twoja starość. Rzuć swój kij jak najdalej pozwolą ci siły. Wszystkie dobra i krowy objęte tym rzutem będą twoje". Dotyk Ramy wyposażył starego bramina w olbrzymią siłę. Czuł, że powinien postępować zgodnie z poleceniem Ramy. ,,W przeciwnym razie moje życie będzie bezsensowne — myślał — chociaż nie mam pragnień, posłucham polecenia Ramy". Z takimi uczuciami wyrzucił kij z całej siły. Dzięki mocy Ramy kij przeleciał nad brzegami Śaraju i powrócił do miejsca, gdzie stał Rama. Kilka posiadłości, budynki i bydło znalazło się w obszarze podarowanym braminowi przez Ramę. Bramin powiedział do Ramy: ,,O Panie! Dlaczego obarczasz mnie takim majątkiem, wszak przyszedłem jedynie, by oglądać ciebie?" Rama odpowiedział: ,,O szlachetny Braminie! Jest to owoc twoich dobrych czynów w poprzednim życiu; nie jest to nagroda zdobyta w tym życiu. Wyobrażasz sobie jak wielu przyszło z daleka, by mnie zobaczyć podczas przygotowywania do odejścia do lasu? To twoje życzenie pobudziło moją miłość. Gdyby nie prawo dotyczące rządzenia królestwem, byłbym ci dał całe to królestwo. Moja miłość do ciebie jest moim największym darem". Mówiąc to Rama przekazał braminowi ziemię. Później bramin powiedział: ,,Jest to najwyższy przykład dla wszystkich ludzi. Nawet w chwili, kiedy odchodził do lasu, a cała Ajodhja była pogrążona w smutku, Rama okazywał swoją miłość poprzez rozdawanie wszystkich swoich posiadłości. Jego najwyższą cechą jest poświęcenie!"  

SS, 37 (June 1994), Kodaikanal 20-04-94; 143-145



Przykład determinacji


Uczeń — powiedział Bhagawan — poszedł do mędrca i poprosił o mantrę. Mędrzec powiedział, że przekaże mu mantrę o ile zgodzi się on służyć mu przez 12 lat, wykonując wszelkie jego polecenia. Uczeń zgodził się i wykonywał wszystkie swoje obowiązki względem nauczyciela z oddaniem przez 12 lat. Pod koniec tego okresu, kiedy mędrzec poczuł, że zbliża się jego własny koniec, poprosił ucznia, aby ten przyniósł mu liść palmyra, na którym wypisze dla niego mantrę przed swym odejściem. Uczeń poszedł poszukać liścia palmyra, ale nim udało mu się go znaleźć stwierdził, że nauczyciel już nie żyje. Od chłopca, który tam był dowiedział się, że przed odejściem mędrzec zapisał coś na piasku, co jakaś kobieta skopiowała, zaś napis na piasku zmazała. Uczeń poszedł na poszukiwanie tej kobiety. Okazało się, że hodowała ona osły. Dowiedział się od niej, że to co było napisane na piasku przepisała na rolkę liścia palmowego, którą nosiła na uchu w formie kolczyka. Kiedy zorientowała się, że napis na piasku był mantrą dla tego młodzieńca, za którą służył on wiernie mędrcowi przez 12 lat, kobieta powiedziała, że da mu liść palmowy tylko wtedy, gdy będzie służył jej posłusznie przez 12 lat. Człowiek ten był zdeterminowany otrzymać mantrę za wszelką cenę, zgodził się więc jej służyć.

Młodzieniec zajmował się osłami i służył kobiecie przez wiele lat, jedząc to co mu dała. Pewnego dnia nie dostał od niej jedzenia, więc poszedł poszukać czegoś. W tym czasie dowiedział się, że król tego obszaru od dłuższego czasu karmił ubogich i że może otrzymać jedzenie, jeśli uda się do określonego miejsca. Doszedłszy tam dowiedział się, że król właśnie w tym dniu przestał karmić ubogich, ponieważ nie przyniosło to oczekiwanego przezeń rezultatu. Król rozpoczął karmienie biednych za radą swego nauczyciela, który powiedział mu, że będzie miał syna jeśli prawdziwie bogobojny człowiek zje pożywienie, które on da ubogim. W pałacu trzymano dzwon, który miał zabić, jeśli taki bogobojny człowiek poczęstuje się pożywieniem od króla. Ponieważ jednak karmienie trwało już długo, a dzwon się nie odzywał, król zdecydował się zaprzestać karmienia.

Był to właśnie dzień, kiedy ów młody uczeń przyszedł do miejsca rozdawania jedzenia. Dowiedziawszy się, że pojemniki używane do gotowania strawy zabrano nad rzekę w celu wyczyszczenia, młodzieniec pobiegł nad brzeg rzeki, aby sprawdzić, czy nie znajdą się dla niego resztki jedzenia zeskrobane z garnków. Na miejscu znalazł jakieś pozostałości i zaczął je jeść. W tej samej chwili w pałacu rozległo się bicie dzwon.

Król był zaskoczony odgłosem dzwonu i natychmiast posłał wysłańców, by sprawdzili, kto to był, co jadł w tym dniu pożywienie i wywołał bicie dzwonu. Po pewnych dociekaniach wysłańcy natrafili na młodzieńca nad rzeką i przyprowadzili go do króla.

Król był rozradowany widząc młodzieńca, ponieważ czuł, że wkrótce będzie miał syna. Zaproponował młodzieńcowi pół królestwa i zaprosił go do zamieszkania razem z nim. Młodzieniec opowiedział królowi całą historię i stwierdził, że nie interesuje go królestwo ani nic innego, a jedynie mantra od swego guru, którą obecnie trzymała kobieta z osłami. Młodzieniec nalegał, aby wisiorek uszny z liściem palmowym noszony przez tę kobietę zdobyto bez jakiejkolwiek przemocy.

Król posłał swoich ludzi, aby znaleźli kobietę i przyprowadzili ją. Dowiedziawszy się, że jest ona akrobatką potrafiącą robić różne wyczyny na linie, król poprosił ją, by zademonstrowała swoją zręczność przed królową, która była teraz w poważnym stanie. Kiedy tańczyła na linie, spytał ją czy potrafi złapać dwa diamentowe kolczyki i założyć je w trakcie tańca na linie. Chętnie się zgodziła. Król rzucił jej błyszczące kolczyki diamentowe. Łapiąc je w ręce, zdjęła z uszu kolczyki z liści palmowych, rzuciła je na dół i założyła na ich miejsce kolczyki diamentowe.

Kiedy kolczyki z liści palmowych spadły, młodzieniec podbiegł do nich i pożądliwie przeczytał wypisaną na nich treść przesłania. Po przeczytaniu mantrydoznał natychmiastowego oświecenia i wyzwolenia.

Swami powiedział, że aspirant duchowy powinien mieć taką determinację i przygotowanie na wszelkiego rodzaju poświęcenia dla osiągnięcia celu.

SS, 37, No 6 (June 1994), Brindavan, pocz. maja 1994; 156/157



Znaczenie stóp Pana


Oto drobny przykład z wczesnego życia Pana Kriszny w Gokulam pokazujący, co znaczą stopy Pana. Kriszna znany był jako ten, który zwykł kraść masło ze wszystkich domów i karmić swych przyjaciół i kolegów. Ponieważ było wiele skarg na to niegrzeczne dziecko, matka Kriszny Jaśoda przyłapała go pewnego dnia kiedy uciekał i spytała: ,,Dlaczego kradniesz tyle masła z innych domów mimo, że daję ci pod dostatkiem w naszym domu? Twoja buzia ciągle pachnie masłem. Porzuć ten nawyk. W przeciwnym razie, aby ograniczyć twoje wędrówki, przywiążę cię do moździerza. Jak możesz robisz takie rzeczy będąc tak małym dzieckiem?" On się tylko uśmiechnął i uciekł. Jaśoda chodziła od domu do domu szukając Kriszny. Zrobił on drobnego figla. Jaśoda nie mogła szybko biec, gdyż miała ciężkie ciało. Była zakłopotana, jak ma odszukać Krisznę. Kriszna zamoczył stopy mlekiem w którymś z domów i wybiegł stamtąd pozostawiając za sobą rządek mlecznych śladów stóp. Tylko za sprawą śladów stóp samego Kriszny Jaśoda mogła go złapać. W istocie, ponieważ tak bardzo pragnęła do niego dotrzeć, sam Kriszna pomógł jej się wyśledzić. Jaśodzie udało się złapać Pana tylko dzięki śladom JEGO Stóp.

Stopy Pana są chwalebne wielorako, ale udzielą błogosławieństw tylko wtedy, gdy zmierza się do nich z rzeczywistą wiarą.

SS, 36 (1993), No 11 (November), 291



Kriszna i Draupadi


Chociaż Kriszna był bardzo blisko Draupadi, w czasie gdy cierpiała poniżenia na dworze Durjodhany, który zarządził, aby ją rozebrano, broniąc jej honoru zapewnił jedynie niekończące się sari. Niektórzy pytają, dlaczego Kriszna nie ukarał Durjodhany na miejscu, wtedy gdy popełniał to ohydne przestępstwo na szlachetnej kobiecie, która była Mu tak oddana. Bez wątpienia, Draupadi była wielce oddana Krisznie, a i Kriszna miał także odpowiednie moce, by ukarać Durjodhanę. Ale w tamtym przedstawieniu było jeszcze do odegrania kilka innych scen. Durjodhanie była przeznaczona śmierć z rąk Bhiszmy w bitwie, która miała dopiero nastąpić. Tak więc Kriszna nie mógł się wmieszać. Życie Kansy było w rękach Kriszny, a Rawany — w rękach Ramy. Zarówno Rama jak i Kriszna są formami Wisznu. Ale każdy z nich musiał grać swoją specyficzną rolę w swojej inkarnacji. Dla każdej inkarnacji istnieją pewne zasady i reguły, których Awatar nie przekroczy. Zwykli śmiertelnicy nie mogą zrozumieć dróg Boskości.

 SS, 36 (1993), No 11 (November), 296/297



Nawrócenie św. Pawła


Mogliście słyszeć o życiu Św. Pawła. Na początku był on bardzo przeciwny Jezusowi. Nieustannie krytykował Jezusa. Pewnego dnia Jezus ukazał mu się we śnie i powiedział: ,,Saulu, czy nie jesteś istotą ludzką? Czy jest właściwe, byź atakował kogoś, kto nie zrobił ci żadnej krzywdy, nie przeszła mu żadna zła myśl o tobie, ani nie poprowadził cię na złe drogi? Jakąż krzywdę ci wyrządziłem? Za co mnie napastujesz? To czyste szaleństwo. Poniżasz siebie takim postępowaniem. Zważaj, zważaj!" Po wypowiedzeniu tych ostrzeżeń Jezus zniknął. Rano, po przebudzeniu Saul (jak znano Pawła przed jego transformacją) ubolewał, że fałszywie postępował względem natury ludzkiej przez potępianie współistot. Pojął, że Jezus robił wiele dobrych uczynków. Był on tym, który nie mógł znieść widoku cierpienia innych. Hojnie rozdawał miłość każdemu. Saul poczuł, że było grzechem przeciwstawiać się takiej osobie. Od tego dnia Saul stał się wyznawcą Jezusa i stał się znany jako Św. Paweł.

 SS, 37 (1994), No 1 (January), 3



Wibracje z otoczenia


Gdy wielbiciel oddaje siebie, w pewnych okolicznościach może być narażony na przypływ wątpliwości i niepokojów umysłu. Na przykład, w Ramajanie, kiedy Rama i Lakszmana wędrowali w poszukiwaniu Sity, Lakszmana nagle poczuł się zmęczony i powiedział Ramie, że ma dosyć szukania Sity i chciałby wrócić do Ajodhji, aby żyć wygodniej. Rama uśmiechnął się i powiedział: ,,Idźmy dalej. Wyjaśnię ci wszystko później". Jak Lakszmana, który przedtem oświadczał że Rama był dlań wszystkim i że nie nie może bez niego żyć nawet przez chwilę, mógł przyjąć taką postawę? Skąd się wzięła u niego ta dbałość o wygody ciała?

Po przejściu pewnej odległości, usiedli pod drzewem. Wtedy Lakszmana poczuł skruchę. Zrozumiał swój błąd, uchwycił stopy Ramy i rzekł: ,,Bracie! Wybacz mi to, co powiedziałem. Nie rozumiem, jak ta zła myśl mogła przyjść mi do głowy. Skąd to się bierze?" Wówczas Rama odpowiedział: ,,Lakszmano! Obszar, przez który właśnie przechodziliśmy, był nawiedzany przez Śurpanakhę [siostrę Rawany]. Śurpanakha zwykła odpoczywać pod tamtym drzewem. Dlatego tamto miejsce jest naładowane jej złymi cechami. To te wibracje wywołały w tobie złe myśli. Z chwilą, gdy odszedłeś z tamtego miejsca, objawiła się twoja wrodzona dobra natura".

Nauką z tego zdarzenia jest to, że ludzie muszą być ostrożni w dobieraniu sobie miejsc i osób. Unikajcie złego towarzystwa. Trzymajcie się z dala od miejsc, gdzie dominują złe cechy. Wibracje miejsc wpływają na osoby, które do nich uczęszczają.

Tutaj macie dobre wibracje. Gdzie indziej są wibracje demoniczne. Rozpoznajcie różnicę między tymi dwoma rodzajami wibracji. Zdajcie sobie sprawę z tego, że stowarzyszanie się z ludźmi dobrymi w ostateczności prowadzi do realizacji Boga. Musicie zrozumieć, że łaska Boga związana jest z waszymi dobrymi czynami. Kiedy wasze zachowanie jest dobre, łaska Boga idzie do was bezpośrednio.

SS, 38 (1995), No 2, 89/90




File translated from TEX by TTH, version 3.03 on 4 Jan 2002.