Kokon

Pewien człowiek znalazł kokon ćmy. Zabrał go do domu, aby zobaczyć jak ćma z niego wychodzi. W dniu, gdy pojawił się mały otwór, obserwował przez kilka godzin, jak ćma usiłuje się przezeń wydostać. Wydawało się, że już zrobiła co mogła i dalej się nie posunie. Człowiek ulitował się nad nią i postanowił jej pomóc. Nożyczkami rozciął kokon i uwolnił ćmę. Miała jednak nabrzmiały odwłok i małe zasuszone skrzydła. Człowiek dalej obserwował ćmę. Spodziewał się, że z czasem skrzydła powiększą się, a odwłok skurczy. Nic takiego jednak się nie stało! Mała ćma resztę życia spędziła chodząc z nabrzmiałym odwłokiem i suchymi skrzydłami.

Ten skory do pomocy człowiek nie rozumiał, że ciasny kokon i wysiłek ćmy, konieczny do wydostania się przez mały otwór, były niezbędne do wyciśnięcia płynów z odwłoku do skrzydeł, tak by były gotowe do lotu zaraz po jej wyjściu na wolność. Wolność i zdolność do latania mogły nastąpić tylko po wysiłku. Zwalniając ćmę z wysiłku, człowiek pozbawił ją zdrowia. Niekiedy wysiłek jest właśnie tym, czego potrzebujemy. Gdybyśmy przez życie przeszli bez przeszkód, zostalibyśmy kalekami. Nie bylibyśmy tak silni, jak jesteśmy.

[z Heart to Heart, 9/2004 tłum. KMB]