Redaktor Naczelny ,,Nieznanego Świata" Toruń, 30 maja 1995 r.
Pan Marek Rymuszko
ul. Statkowskiego 25
02-979 Warszawa

        Szanowny Panie Redaktorze!

    Z zainteresowaniem i przyjemnością przeczytaliśmy w majowym wydaniu ,,N.Ś." artykuł J. Burakowskiej o zadziwiającej bibliotece liści palmowych, Śuka Nadi, w Bangalore zawierającej informacje o przeszłych i przyszłych losach ludzi, którzy zjawią się tam by ją skonsultować. Pragniemy jednak zwrócić uwagę, że podobnych bibliotek jest więcej i należy ostrzec ewentualnych amatorów silnych wrażeń, że nie wszystkie są godne polecenia. Na początku tego roku kilka osób uczestniczących w III Wyprawie do Prasanthi Nilayam próbowało skorzystać z usług takich bibliotek na wschodnim wybrzeżu Indii — na przedmieściach Madrasu i w pewnej wiosce na południe od Pondicherry, słynnego z aśramu Śri Aurobindo i sąsiedniego Auroville. Stwierdzili, że w maleńkiej wiosce Vaithiśvarankoil w bliskim sąsiedztwie działają aż trzy placówki udzielające płatnych (słono!) usług w formie przepowiedni rzekomo według starożytnych zbiorów liści palmowych. Ponadto, okazało się, że jest to ,,filia" biblioteki w Bangalore, a miejscowa reklamówka poleca wybór ok. 20 aspektów przepowiedni (dotyczących rodziny, pieniędzy, przeszłych i przyszłych wcieleń a także kolei losów własnych oraz bliskich krewnych). Za każdą z nich Hindusi płacili po 150 Rp (ok. 5 $), natomiast cena dla cudzoziemców wahała się w granicach 100 DM ¸ 300 $. Wszystko, z czym można się było tam spotkać, w sposób bardzo podejrzany sugeruje niedwuznacznie na intratny business nastawiony na łatwowierność klienteli, chociaż podany w sposób niezwykle uroczy.
    W Madrasie sytuacja wyglądała już bardziej wiarogodnie (dobrowolne datki, wcześniejsze zapisy), niemniej i tu należy zachować umiar w dowierzaniu (niezbyt bogaty zbiór liści). Tutaj miejscowy guru nie wypytywał o żadne dodatkowe informacje prócz imienia i daty urodzenia, a wybór liścia dodatkowo oparty był na układzie 9 muszelek rzuconych przez oczekującego, z których każda odpowiadała jednej planecie. Polacy otrzymali od niego swoje przepowiednie spisane na kartkach. Przyszłość pokaże na ile się sprawdzą.
    Podobne biblioteki znajdują się także w Delhi, Bombaju, Poonie oraz Katmandu (Nepal), a jest wielce prawdopodobne że również w wielu innych miejscach Indii.
    Niemieccy pielgrzymi do Sai Baby, który przybyli do Indii przed Polakami odwiedzili bibliotekę w Bombaju i ocenili ją jako niewiarogodną. Natomiast w książce Sai Baba. The Ultimate Experience (Ostateczne doświadczenie) wydanej w USA i w Indiach w 1985 r., Phyllis Krystal opisuje swoje pozytywne doświadczenia z biblioteką w Bombaju. Tamtejsza księga zawiera przekaz mędrca Bhrigu i mówi się że jest ona wspomniana w słynnej Bhagawad Gicie i że mędrzec ten otrzymał treść owej księgi w głębokiej medytacji. Być może, chodzi tu o inną bibliotekę niż ta wymieniana przez wzmiankowanych Niemców (Krystal nie podała adresu). Kiedy na początku 1973 r. Krystal jechała z mężem z Ameryki do Sathya Sai Baby, zatrzymała się w Bombaju w celu skonsultowania tamtejszego zbioru proroczych liści. Oto jej własna relacja:
    Kiedy nasza trójka [autorka, jej mąż i tłumacz z języka hindi] przybyła do domu pandita [nauczyciela], zaprowadził on nas do niewielkiego ogrodu i wykonał pomiary naszych cieni za pomocą astrologicznego przymiaru. Procedura ta widocznie dostarczyła mu informacji jakich potrzebował do odszukania liści w księdze, na których mogliśmy być wspomniani. W domu zafascynowały nas setki rzędów liści palmowych ciasno ułożonych w stosy, z których każdy pokryty był starodawnym pismem i dziwnymi znakami. Pandita wyszukał w rzędach i przyniósł trzy liście po czym zaczął zadawać pytania w celu utwierdzenia się, że zostaliśmy na jakimś z nich wzmiankowani. Jego pytania odnosiły się do szczegółowych charakterystyk naszych żyć — takich jak rok naszego ślubu, liczba i płeć dzieci i daty ważnych zdarzeń, w rodzaju wypadków albo poważnych chorób. Drogą eliminacji wybrał dwa liście, które — jak nas poinformował - odnosiły się do obecnego czasu, w którym razem przyjedziemy aby skonsultować księgę. Zawierały one także te informacje, które już mu podaliśmy. Następnie zaczął czytać z liścia mającego odnosić się do mojego męża.
    Nie mógł on wcześniej posiadać innych wiadomości o żadnym z nas, niemniej powiedział nam wiele rzeczy, które były prawidłowe, włącznie z wiekiem mojego męża w czasie, gdy byliśmy w Bombaju wcześniej, w 1967 r., oraz fakt że w tamtym okresie spotkaliśmy mistrza medytacji u którego pobieraliśmy nauki. Potem powiedział nam, że obecnie jesteśmy w drodze do jeszcze większego mistrza, z którego obrazów niekiedy emanuje popiół. Żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa wskazującego czy miał rację. Po wymienieniu dalszych osobistych szczegółów dotyczących mego męża, wziął liść który miał odnosić się do mnie. Powtórzył informacje o spotkaniu pierwszego mistrza medytacji i że byliśmy w drodze do drugiego jeszcze większego. Po tym dodał, że ten mistrz da mi pierścień, swoje podobizny, święty popiół, lekarstwo i swoją miłość i błogosławieństwa. W tym miejscu, muszę wyznać, straciłam całe zainteresowanie, gdyż to co właśnie przepowiedział wydawało się aż nadto nieprawdopodobne. Wówczas nie wiedzieliśmy nawet, gdzie Baba przebywał, ani czy w ogóle go zobaczymy, nie mówiąc już o darach od niego. Nawiasem mówiąc, to nie na prezenty od Baby czekałam gdybym miała to szczęście spotkać się z nim, lecz na pomoc na mojej wewnętrznej ścieżce ku oświeceniu albo jedności z Bogiem. [...]
    Nieświadomy moich negatywnych reakcji, pandita dalej czytał, a ja już raczej mechanicznie kontynuowałam notowanie tego co mówił. Zakończył pewnymi kwiecistymi przepowiedniami dla nas obojga, po czym pośpiesznie wyszliśmy.
    Kiedy jechaliśmy do naszego hotelu, rozmawialiśmy o ostatnim doświadczeniu. Powiedziałam mężowi, że szczerze wstydzę się konsultacji u wróżbity, tym bardziej że zawsze w przeszłości unikałam ich woląc odkrywać swój los w miarę jak się z dnia na dzień rozwijał. Kiedy dotarliśmy do naszego pokoju, zła na swoją dziecinadę, rzuciłam notatki, które zrobiłam podczas odczytywania, do tylnej kieszeni mojej walizki mając nadzieję, że w ten sposób usunę to wspomnienie z mojej pamięci. Nie wiem co kazało mi zatrzymać je zamiast zniszczyć.
    Po wizycie u Sai Baby, zbierając się do powrotu do domu, autorka odkryła owe notatki w walizce. Już miałam je wyrzucić do kosza na śmieci, ale coś kazało mi powstrzymać się i postanowiłam przed wyrzuceniem przeczytać je. Doszłam do miejsca, które miało odnosić się do mnie i przeczytałam, że byłam w drodze do Mistrza, na którego obrazach niekiedy formuje się popiół. Kiedy czytałam dalej, ogarnęło mnie zdumienie przy liscie rzeczy, które miał mi dać, gdyż były to dokładnie te same, które Baba tak niedawno mi dał: pierścień, wibhuti, lekarstwo, swoją podobiznę oraz miłość i błogosławieństwa. Pierścień, który zmaterializował do leczenia jednego z rodzajów moich bólów głowy, trochę wibhuti na inny ból głowy, swoją podobiznę na cynowej plakietce pomagającej mi koncentrować się na przedzie jego czoła oraz jego miłość i błogosławieństwa wypisane na zdjęciu danym nam przez Sohan Lala.
    Ten świeży dowód, że jest tak wiele rzeczy w niebie i na ziemi, które przekraczają ludzkie rozumienie, zrobił na mnie ogromne wrażenie.
    Wzgardziłam posłaniem z Księgi Bhrigu, lecz teraz kiedy Baba potwierdził przynajmniej jej część, poczułam się zdecydowanie upokorzona. Niemniej, ciągle dziwiło mnie jak człowiek, który żył tysiące lat temu, zdolny był przejrzeć przyszłość i przepowiedzieć, że dwoje ludzi z Zachodu przyjedzie do Indii i zatrzyma się w Bombaju w swojej podróży do Sai Baby aby skonsultować kopię jego księgi. A jeszcze dziwniejsze, jak mógł dokładnie wiedzieć co Baba da jednemu z nich?
    Mamy nadzieję, że ta garść dodatkowych informacji ustrzeże Czytelników przed wpadaniem w euforię i wyprowadzeniem w pole, ale nie zniechęci do interosowania się tym zagadkowym fenomenem.
Kazimierz Borkowski i       
  Krystyna Pietrasińska        
(Toruń)            

Tekst powyższego listu został opublikowany w czasopiśmie Nieznany Świat, Nr 10/1995. — KMB

File translated from TEX by TTH, version 3.40 on 25 Jul 2003.