Nieznany Świat,
Nr 9/2009, s. 22.  

List do Redakcji Nieznanego Świata

 

Szanowna Redakcjo!

Odnoszę wrażenie, że Wasze pismo ostatnio jest jeszcze wartościowsze niż wcześniej. Ciekawe było zawsze, ale takie teksty jak przegląd wiedzy o kręgach zbożowych, dowody skuteczności bioenergoterapii, wywiad z Marcelem Messingiem, liczne artykuły walczące z zakusami biurokratów Unii a także rodzimych ‘luminarzy’ nauki i religii swoją wagę wykraczają daleko poza krąg stałych czytelników Nieznanego Świata. Chciałoby się, aby wszystkie takie materiały po jakimś okresie były udostępniane całemu społeczeństwu na stronach internetowych.

W ostatnim numerze (czerwiec 2009) Nieznanego Świata z prawdziwą przyjemnością przeczytałem dociekania Romana Warszewskiego na temat zagadki śmierci Aleksandra Wielkiego. Słynny Sathya Sai Baba w swoich dyskursach wielokrotnie nawiązywał do najazdu tego władcy na Indie wspominając różne epizody z jego poczynań w tym kraju. W bożonarodzeniowym dyskursie w 2006 r. wymienił m.in. przyczynę śmierci i co zrobiono z ciałem. Oto stosowny fragment: Król Aleksander podbił wiele krajów i w końcu postawił stopę w Bharacie (Indiach). Kiedy przekraczał pewną rzekę doznał ataku serca. Lekarze, którzy go zbadali orzekli, że zbliża się jego koniec i stwierdzili, że żadne lekarstwo nie pomoże. Król Aleksander ubolewał: „Jestem władcą tak wielkiego królestwa, zgromadziłem mnóstwo złota, mam u boku wielką armię. Czy nie ma nikogo, kto uratuje mnie z objęć śmierci?" Zaraz wezwał ministrów i powiedział im: „Ministrowie! Po mojej śmierci zabierzcie to ciało do mojego ojczystego kraju. Owińcie je w białą tkaninę, a ręce pozostawcie uniesione i w takiej pozycji przenieście ciało w procesji po wszystkich ulicach." [Sathya Sai Speaks, vol. 39, str. 284/285] Dalej jest wyjaśnione, że Aleksander tą dziwną procesją chciał pokazać ludziom, że niezależnie od posiadanej władzy i bogactw, każdy musi odejść z tego świata z pustymi rękami.

      W kalejdoskopie świetnych tekstów Waszego pisma bardzo rzadko, ale trafiają się też materiały niezbyt pasujące do tej rangi pisma. Za taki uważam artykuł Krzysztofa Kamińskiego pt. Mogłem ostrzec przed tsunami... opisujący rzekomego odkrywcę metody prognozowania pogody i trzęsień ziemi (w numerze majowym z b.r.). Autor przyjął bezkrytycznie twierdzenia dociekliwego badacza-amatora, stawiając przy tej okazji niesłusznie w złym świetle synoptyków i naukowców. Ci ostatni oczywiście nie są święci (jak to dobitnie widać we wstępniaku Naczelnego w tym samym numerze), ale w tym przypadku ich postawa jest całkiem zrozumiała. Pracując w obserwatorium astronomicznym miałem wielokrotnie do czynienia z tego rodzaju odkrywcami, którzy przysyłali obszerne opracowania zawierające próby dowiedzenia lub jakiegoś uzasadnienia swoich pozornie rewelacyjnych hipotez. Już pobieżne zapoznanie się z takimi materiałami pozwalało stwierdzić, że są to fantazje zbudowane na elementarnej niewiedzy. Żadne tłumaczenia nie odnoszą jednak skutku, gdyż naukowe wyjaśnienia nie mają szansy być zrozumiane przez autorów owych hipotez; oni raczej oburzą się, pozostając święcie przekonani w genialność swojego długo pielęgnowanego odkrycia, a w skrajnych przypadkach wysuną nawet żądania pod groźbami! Cóż więc mogą zrobić Ci, którzy wiedzą ile takie prace są warte?  Albo nie odpowiadają wcale, albo próbują jakoś zbyć delikwenta. Z takimi właśnie reakcjami spotykał się bohater wspomnianego artykułu.

To, że ciała niebieskie (Słońce, Księżyc i inne) mają wpływ na klimat, pogodę i inne zjawiska na Ziemi m.in. dzięki grawitacyjnemu oddziaływaniu nie jest żadnym odkryciem, gdyż wszyscy to wiedzą.  Za obiegającym Zimie Księżycem po powierzchni Ziemi podąża fala pływowa (na brzegach oceanów jest to fala nawet kilkumetrowa, na lądzie unoszenie się skorupy wynosi do kilkudziesięciu centymetrów). Oczywiste jest więc, że taka fala może wyzwolić trzęsienie ziemi, które bez tego czynnika też wystąpiłoby, ale nieco później. Jednak, konia z rzędem temu, co potrafi wyliczyć, który z codziennych obiegów Księżyca i w którym miejscu Ziemi spowoduje rozładowanie naprężeń w ciągle napierających na siebie kilkunastu nieregularnych płytach tektonicznych, z których składa się skorupa Ziemi. Naukowcy, którzy badają te zjawiska (a także ruchy mas powietrza) analizują nie tylko opisany prościutki przypadek ich korelacji z okresem największych zbliżeń Księżyca do Ziemi, lecz z dziesiątkami (niekiedy nawet setkami) innych parametrów fizycznych i astronomicznych. Jeżeli pewien układ parametrów astronomicznych wystąpi w czasie jakiegoś tsunami czy trzęsienia, wcale to nie znaczy, że następnemu takiemu samemu układowi będzie towarzyszyło także jakieś tsunami lub trzęsienie ziemi w odkreślonym miejscu. To samo dotyczy korelacji zjawisk atmosferycznych z grawitacyjnym oddziaływaniem ciał kosmicznych. Związek taki niewątpliwie istnieje, ale jest dalece za słaby w porównaniu z wielu innymi czynnikami, aby wystarczyć do wiarygodnego prognozowania pogody.

Kazimierz Borkowski                    

  Toruń, 2009.06.15